Już Wam chyba gdzieś pisałam, że z ciekawością sama obserwuję, jak zmieniają się potrzeby i obserwacje względem tego, co i w jakiej konfiguracji znajduje się w mieszkaniu. Dlatego, jeszcze parę rzeczy w swoich czterech kątach mam do wymiany, ale nie śpieszę się, szukam wybornych perełek i najbardziej trafionych pomysłów.
I właśnie taką drogą poszukiwawczą zawitał u mnie nowy mebel! Biblioteczka w połączeniu z sekretnym sekretarzykiem to idealny koleżka dla niepoprawnej książkomaniaczki i osoby piszącej coś niemal bez przerwy. Miała być komoda, ale padło na ten duński okaz!
Pochodzi z lat 60. i ma piękny ciepły odcień drewna. Poza tym, że przystojnie wygląda, to jeszcze jest na wskroś praktyczny. Dwie zamykane półki na dole kryją to, co niekoniecznie sprzyja instagramowym kadrom albo sprzyja, ale w aranżowanej konfiguracji ;) Górne półki to miejsce na część domowej biblioteczki, a w szufladach schowałam:
- biżuterię,
- rzeczy pisarskie, czyli wszystkie ołówki, pióra, długopisy i spinacze w kształcie aparatu fotograficznego czy taśmę klejącą w kształcie flaminga
- oraz inne drobiazgi typu karty pamięci.
Temu niedużemu nordyckiemu krajowi udaje się to świetnie! Z resztą duński design jest jednym z pierwszych promowanych elementów na oficjalnych turystycznych (!) stronach informacyjnych.
Co do samego typu mebla, jego historia sięga daleko wstecz.
Kiedyś sekretarzyki przyjmowały nawet kształty wielkich szaf (sekretery) z tajnymi skrytkami na poufną korespondencję i kosztowności. Mniejsze, z nadstawą swoją popularność zdobyły w drugiej polowie XIX wieku. A te, które znamy już z okresu po wojnie miały zdecydowanie mniej zdobień i były oszczędniejsze w formie. Szczególnie meble pochodzące ze Skandynawii.
Mój sekretarzyk bardzo dobrze współgra z niedużym biurkiem, odnowionym przez mojego tatę, a jest to stolik, przy którym moja mama odrabiała lekcje ;) Do tego dobrałam wygodne krzesło (fotel?) z Westwing.
Trudno mi się było zdecydować na konkretny model, bo trafiłam na sklep internetowy Maleko.pl, w którym meble vintage są super wyselekcjonowane! Do tego kontakt z obsługą bardzo miły i na bieżąco. Przede wszystkim z ludzkim podejściem! A to, jak wiecie, przy kupowaniu mebli przez internet, jest na wagę złota. Bo i przewiezienie takiego cuda to wyzwanie.
Dlatego właśnie, gdy Maleko znalazlam, od razu pomyślałam, że muszę Wam pokazać, jakie to są super rzeczy!
Stereotypowe myślenie o skandynawskim projektowaniu, którego nauczyliśmy się przez lata (biel, jasne drewno, proste formy, szarości, nieskomplikowane i niewymagające materiały) przełamuje tak naprawdę niejedna marka. Trochę z innej działki - duński design fantastycznie eksponuje modowa marka Ganni, zobaczcie ją, jeśli nie mieliście okazji. Z pewnością nie powiedzielibyście, że te ubrania to styl skandynawski (no chyba, że tam mieszkacie i widzicie to na co dzień). I podobnie jest właśnie z meblami, nie tylko historyczynymi. W Maleko znajduje się mnóstwo elementarnych składników duńskiego stylu, więc jeśli się Wam spodobał, spójrzcie!
Funkcjonalność i piękno w jednym - czyli skandynawskie meble, które oprócz dekoracyjnego charakteru, są zwyczajnie użyteczne.
Świeże kwiaty i inne roślinki są punktem obowiązkowym przykładnego duńskiego wnętrza. Widzę je na tym stole w kompozycji kolorystycznej z eklektycznie dobranymi krzesłami.
Jednym z ważniejszych elementów duńskiego stylu jest dobranie właściwego oświetlenia. Z lampami często bywa tak, że te ładne niekoniecznie dają potrzebne światło, a z kolei te, które oferują go tyle, ile potrzeba, prędzej nadają się do hali produkcyjnej niż mieszkania. Skandynawowie korzystają z naturalnej, słonecznej jasności średnio przez 7 godzin dziennie, stąd tak ważne jest, by źródła tego sztucznego, były naprawdę dobrze wyważone i nadal zgodne z istotą ich stylu - czyli również estetyczne.
Artykuł przygotowałam we współpracy z Maleko.pl.
Taki klimat zdecydowanie mi odpowiada;) Szukając ciekawych mebli znalazłam firmę http://chobotdesign.pl i ich propozycje.
OdpowiedzUsuń